25 maja 2014

Rozdział 26: Kazanie



Angel przez całą drogę do pokoju życzeń obserwowała Alexis. Lubiła tą dziewczynę, ale ostatnimi czasy zaczynała ją wkurzać. Nikt, oprócz Vipery, nie miał prawa dręczyć Pottera. Oczywiście, niewiele osób się do tego stosowało, szczególnie Draco i Damon, ale to, czego powoli dokonywała Lima, przechodziło ludzkie pojęcie.
- Przestań się tak ślinić na jego widok. Odrzuciłaś go, więc daj mu żyć. On ma większe prawo do szczęścia niż możesz sobie wyobrazić.
Wyszeptała ślizgonce do ucha i wyminęła ją, rzucając się na kuzyna i powalając go na podłogę ku rozbawieniu reszty. Nawet Hermiona uśmiechnęła się, widząc tak dziecinne zachowanie.
- Złaź ze mnie żmijo. Niedopieszczona jesteś.
Mruknął zirytowany brunet, próbując zepchnąć pannę Black z pleców. Ku jego niezadowoleniu, było to dość trudne.
- Zawołam tu Chrisa, tylko zejdź.
W jego głosie słychać było, że jest rozbawiony, ale starał się to zatuszować udawanym cierpieniem.
- Obiecujesz?
- Oddam wszystko za zdjęcie ze mnie tego ciężaru.
Harry jęknął przeciągle, gdy nacisk się zwiększył.
- Nie jestem ciężka.
- A ja nie jestem wężousty.
Angel uśmiechnęła się złośliwie i użyła całej swojej siły, by przygnieść chłopaka do podłogi. Dopiero, gdy ten skrzywił się z bólu. Gdy z niego zeszła, pognał w stronę Malfoya, chowając się za jego plecami. Ostatni odcinek drogi przebiegł spokojnie, a czarodzieje bez żadnych wybryków stanęli w przytulnym pokoju życzeń, pełnym poduszek.
Po chwili do pomieszczenia, dumnym krokiem, wszedł Chris. Widząc Weasley’ów i Granger stanął jak wryty, by po chwili wykrzywić twarz w grymasie.
- A ci zdrajcy tu po co?
- Też się zastanawiam.
Odpowiedziała Ignis. Nikogo nie dziwiło jej zachowanie, bo potrafiła zaciekle walczyć o swoich przyjaciół, nawet jeśli tamci już sobie odpuścili. Była chyba najbardziej pamiętliwa z nich wszystkich. Może dlatego od czasu do czasu groźnie łypała na Alexis. Chris podszedł do Angel , która już siedziała na dywanie, i położył się, kładąc głowę na jej kolanach. Reszta kadetów rozsiadła się dookoła, na sofach lub podłodze, by być bliżej kominka. Tylko Hermiona i Ron czekali na jakiś znak.
- Co tak stoicie?
Spytała Ginny, przysuwając się do Harry’ego, który uśmiechnął się tylko delikatnie, pokrywając rumieńcem. Alexis musiała przyznać przed samą sobą, że wyglądał uroczo. Zauważyła, że Harry chciał cos powiedzieć, ale z jego ust nie wydobyły się żadne słowa, choć usilnie się starał.
- Wybacz bracie!
Powiedzieli chórem Damon i Draco. O tak, ich trójka swobodnie mogła uchodzić za rodzeństwo. Potter i Black często zachowywali się jakby byli bliźniakami, a z Malfoyem znali się zbyt dobrze nawet jak na przyjaciół i traktowali o wiele lepiej. Czasem trudno było uwierzyć w to, że mają inną krew.
Chłopcy skupili się, co wyglądało nader komicznie. Obaj pochylili się w stronę Hermiony i Rona z zawziętymi minami.
- Od dawna obserwowaliśmy jak Harry się męczy…
Zaczął Black.
- Od kiedy w wakacje go odrzuciliście, stał się innym człowiekiem…
Uzupełnił Draco.
- Zaczyna się…
Mruknęła cicho Vipera. Westchnęła z rozbawieniem patrząc na kuzyna, który starał się zdjąć zaklęcie uciszające, a jego oczy wyrażały  wściekłość.
- Zamknij się siostra... my tu wykład prowadzimy. Chodzi o szczęście Harrusia…
Zaoponował Damon.
- Dokładnie… Tak więc, kiedy go zdradziliście, trudno było się z nim dogadać, a muszę przyznać, że właśnie wtedy najbardziej was potrzebował.
Mówił Malfoy.
- Nawet nasze towarzystwo nie pomagało wystarczająco... przynajmniej na początku.
Dodał Seth.
- Nie możemy patrzeć jak on się męczy.
- Gdy was widzi, albo się wścieka albo jest smutny.
- Chyba, że ten idiota zacznie gadać o podbojach albo innych nieistotnych rzeczach…
- A ten blondas zagaduje go na temat jego jakże nienagannych włosów.
- Są nienaganne… mniejsza z tym. Zdecydowaliśmy, że wam przebaczymy.
- O łaskawco.. może ja też się wypowiem. Przez was on snuł się po domu, przez was nie miał na nic siły, przez was się na nas wyżywał…
- No nie przesadzajcie…
Syknęła Ignis i walnęła Blacka w tył głowy.
- No dobrze. To będzie trudne z tym bałwanem.
- Mów za siebie Ares.
Draco wziął głęboki oddech patrząc na sufit.
- Podsumowując… Dajemy wam szansę, ale jeden błąd i was wykopiemy, a lepiej nas nie denerwować.
- Tsa, jak ten rzuci zaklęciem to z łóżka przez tydzień nie wyjdziesz… jeśli ci się poszczęści.
Mruknął Blaise patrząc na wyszczerzonego blondyna.
- Harry.. możesz już mówić.
Damon machnął różyczką (dla niepoznaki).
- Jesteś aż nazbyt łaskawy panie. Jeszcze się policzymy zdrajco. A co do was… Lepszego kazania nie wymyślę. Właściwie wybaczyłem wam już dawno... gorzej z zaufaniem, ale to chyba wiecie. Ach i jeszcze jedno. Ron, zaproś w końcu Mionę na randkę bo wasze podchody komentują już nawet pierwszaki.
Powiedział Potter.
- Skąd o tym wiesz?
Spytała Hermiona, która jako pierwsza zbudziła się z szoku.
- Mam swoich informatorów…
Powiedział zagadkowo. Chris podniósł zaspany głowę. (najwyraźniej przysnął  trakcie) Wyszczerzył się szaleńczo.
- O mnie mowa? Oczywiście… Lepszego tematu nie znajdziecie..
Chłopak przeczesał włosy palcami w dokładnie taki sam sposób jak jego starszy kuzyn i zaśmiał się.
- Rozczocharniec…
Zaśmiała się Angel, mierzwiąc jeszcze bardziej włosy jedenastolatka.

- Harry?
Brunet uniósł wzrok znad swojej pracy domowej i uśmiechnął się widząc blondyna.
- Cześć Smoku.
- Wiesz, że będą musieli złożyć wiążącą przysięgę.. to już nie przelewki. Nie będą mogli się wycofać.. a zdrada…
- Naprawdę wierzysz, że będą potrafili zdradzić?
- Nie wiem… bardziej martwię się o to, że całkowite wypalenie znaku…
- Wiem, że to będzie bolało… ale my to przetrwaliśmy, a jako pierwsi, mieliśmy najgorzej. Dadzą radę, są silni.
Stwierdził Potter i położył rękę na ramieniu przyjaciela.
- Nie martw się. Wyjaśnimy im to do czasu świąt. Dopiero wtedy wybrani będą gotowi.
Draco zasępił się i opadł na krzesło przy stoliku i rozejrzał się dyskretnie po bibliotece. Naprawdę martwił się o przyjaciół, a ich misja nie należała do najłatwiejszych. Szczególnie, że obrali drogę z licznymi zakrętami.
- Jak dużo wiesz o Skrzydlatych?
Spytał w końcu, pochylając się w stronę przyjaciela.
- Sporo… Są pomocnikami Podniebnych. Tworzą ich armię. Podczas walki spełniają każdy rozkaz Jeźdźcy, chyba, że zostanie im udzielone pozwolenie na improwizację. Ich tożsamość rzadko jest ukrywana, ze względu na fakt, że są od nas zależni, ale zważając na naszą sytuację, tylko określona grupa będzie wiedziała co i jak.  Wśród Skrzydlatych wyróżniamy też przywódców, którzy jako jedyni znają prawdziwą tożsamość Podniebnych. Chyba już wiesz, o kim mówię. Starsi są idealni do tej roli. – poruszył zabawnie brwiami- Jeszcze studiuję połączenie umysłowe, ale doszedłem już do tego, że wytwarza się ono tylko za zgodą obu stron,  i tylko alarm jest słyszany nawet przy zamkniętym umyśle.
- Czyli, jeżeli my walczymy możemy ich swobodnie wezwać.
- Dokładnie… 
- Harry… co zrobisz z Alex?
Potter uniósł głowę wyraźnie zaciekawiony. Mafoy widząc jego minę wywrócił oczami.
- Doskonale wiesz, że powoli staje się podniebną. Ma zbyt wyrazisty znak na strażnika.
- Na razie nie zrobię nic. Jeśli zdecyduje się złożyć przysięgę w ferie, stanie się Jeźdźcą, w innym wypadku jej znak zniknie, albo zblaknie. Znasz zasady.

_________
Ktoś tu apelował do mojego sumienia xD Udało się to tylko w małym stopniu ;p Dodałam rozdział, ale raczej dłuższy od poprzedniego nie jest :) A jeśli chodzi o betowanie... nie, nie mam bety i jeśli nadal są chętni, to proszę pisać, a ja podam wtedy e-mail :) Się dogadamy :d
Ach.. i z racji tego, że idą wakacje.. to rozdziały wcale nie będą częściej...
Lovki <3