6 listopada 2012

Prolog



15 lat wcześniej…

Spojrzenie czerwonych oczu skierowało się na czarnowłosego mężczyznę w okularach. Ten skinął głową i z szyderczym uśmiechem, wydając z siebie zgłuszony krzyk, który mógłby się  wydać powstrzymaniem śmiechu, opadł na podłogę pod iluzjonistycznym zaklęciem Avady. Tylko wtajemniczeni wiedzieli, że brązowooki zapadł teraz w kilkudniową śpiączkę. Kolejne kroki postawione przez człowieka, a raczej istotę o wężowej twarzy. Krzyk przerażenia rudowłosej dziewczyny.
- Głupia szlamo. Naprawdę sądziłaś, że przede mną uciekniesz?
Śmiech sadysty, przesycony śmiercią, chęcią mordu, a zarazem taki.. ciepły, pełen szczerego rozbawienia? Nagle dźwięk się urwał gdy czerwone oczy spotkały się z zaciekawionym wzrokiem dziecka. Wężowe usta wykrzywiły się w triumfalnym uśmiechu.  Kobieta widząc to zasłoniła dziecko swoim ciałem, dokładnie tak, jak zostało to zaplanowane, choć ona nie mogła o tym wiedzieć.
- Nie pozwolę ci go zabić.
Wydusiła z siebie. Lord zaśmiał się tylko ponownie.
- Avada Kadavra!
Zielony strumień trafił prosto w serce mugolaczki, zataczając tym samym barierę wokół zielonookiego chłopca. Narodził się wybraniec, który jako jedyny przeżył zaklęcie uśmiercające. Dzieciak, jakby wszystkiego świadomy, spojrzał z zaciekawieniem na słabnącego czarnoksiężnika.
 Powolny ruch. Riddle pochylił się na ciałem kobiety.
- Żegnaj Szlamo
Splunął na kobietę. Chyba nikt nie chciałby być tak szydzonym po śmierci. Ale Voldemorta to nie obchodziło. Jego plan, idealny, dopracowany, właśnie został zrealizowany.
- Panie.
Do pokoju wszedł mężczyzna o białych długich włosach, a za nim podążał drugi, niższy od swojego towarzysza, czarnowłosy, niosący na rękach ofiarę pierwszego, zmodyfikowanego zaklęcia.
- Malfoy. Snape. Wiecie co robić.
Ruch szaty. Wężogłowy zniknął. Ale znajdujący się w tym domu wiedzieli, że wróci, a chłopiec, który właśnie z radością bawił się blond włosami mężczyzny, który właśnie wziął go na ręce, będzie jednym z tych, którzy pomogą mu zwyciężyć albo doprowadzą do jego klęski.

 Teraz…

- Potter! Kundlowaty ojciec chrzestny spotkał się z twoją szlamowatą matką? Och, jakże mi przykro.
Zimny śmiech wydobywający się z ust blondyna.
- Zamknij się Malfoy.
Rudzielec, stojący obok czarnowłosego chłopaka w okularach, wydawał się być u kresu wytrzymania. Brunet nic nie powiedział oczekując dalszego ciągu wydarzeń. Uśmiechnął się nieznacznie, co każda ze stron zinterpretowała inaczej. Nagle poczuł, że ktoś ciągnie go za ramię.
- Wybraniec zapomniał języka w gębie?
Kolejne słowa wychodzące z ust smoka i Harry powstrzymujący się od śmiechu, ukrywający rozbawienie pod maską smutku i rozpaczy.
- Nikt cię tu nie chce Draco.
Hermiona z niepokojem spojrzała na przyjaciela, którego próbowała wprowadzić do przedziału.
- Ta zniewaga krwi wymaga. Szlama wypowiedziała moje imię! Gdzie dementorzy? Do Azkabanu z nią!
Histeryczny, nieco przesadzony głos albinosa. Dziewczyna wywróciła oczami .
W końcu weszli do przedziału zagłębiając się w na pozór najnormalniejszej rozmowie. Ron, Hermiona, Harry. Trójka przyjaciół.. na pozór, bo przecież wszystko można zniszczyć i jeden z nich już myślał nad tym, jak do tego nie doprowadzić. A może każdy był tego świadomy?

1 komentarz:

  1. Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam ;)
    Też HP, DracoXMiona:D
    http://prawdziwa-praca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń