- Rupturos*!
Harry oderwał dłoń od zegarka, mającego spełniać rolę świstoklika i sięgnął po różdżkę. Draco, niesiony impulsem, odskoczył kilka metrów i wycelował własną różdżką w stronę napastnika. Chłopcy jednak nikogo nie zauważyli. Mieli więc wrażenie, że zaczynają panikować. Zdrada Voldemorta, nawet jeśli się do niego nie należało, nie mogła zostać bezkarna.
Spojrzeli na dorosłych mężczyzn i zamarli zaskoczeni. Ich strój przypominał im assassina, o którym niegdyś słyszeli od Jamesa. Szary, warstwowy materiał, przepasany czerwienią i brązem. Na jednym ramieniu spoczywała, przewiązana przez klatkę piersiową peleryna. Brązowe spodnie, długie buty tego samego koloru. Na głowie zakrywający twarz kaptur. Nie mieli jednak zbyt wiele czasu na analizę ubioru, gdyż już po chwili usłyszeli inkantacje kolejnych zaklęć.
- Virtutnis**!
Krzyknął Steen i został otoczony przez ogień, który kontrolował na każdy możliwy sposób. Wysyłał promienie do śmierciożerców, którzy, jakby z nikąd, pojawiali się w niezliczonych ilościach na polanie. Ranił ich, co jakiś czas przywołując inne żywioły. Harry’ego dziwiła precyzja, z jaką nacierał na przeciwników. Mimo, że sam został czasem draśnięty gorącem, nie zostało po tym żadnego śladu, nawet tego nie odczuł i tylko krzyki Draco, żeby uważał, uświadamiały go o nadchodzącym ognistym promieniu.
James zaś dzierżył w jednej dłoni miecz, a drugiej różdżkę, i z niezwykłą prędkością nacierał na napastników, co jakiś czas z irytacją kręcąc głową! Zaklęcia latały obok niego, ale on jakby ich nie zauważał. Machał mieczem rozcinając brzuchy przeciwników i powalając ich tym samym na ziemię, nie pozwalając na żaden dodatkowy ruch, nie rzadko przy tym uśmiercając.
Harry i Draco manewrowali różdżkami posyłając w stronę popleczników Lorda najniebezpieczniejszymi zaklęciami, jakie poznali, omijając jednak z zaciekłością niewybaczalne. Obaj stwierdzili w myślach, że nie są na ich użycie w pełni gotowi. Nagle spojrzenia młodzieńców skrzyżowały się, a na ich twarzach pojawiły się zadziorne uśmiechy.
- Nexuplosion***!
W okolicy słychać było wybuchy, które ogłuszyły walczących na tyle, by dorośli, gdy już zdołali się zorientować w sytuacji, rozbroili większość wrogów. Gdy tylko odgłosy ucichły James zauważył, że nastolatkowie opadają z sił nieprzyzwyczajeni do takiego wysiłku. Nigdy nie widział, by ktoś idealnie poprowadził działanie zaklęcia eksplozji, bo czerpało zbyt wiele magii. Nawet on, wyszkolony i doświadczony, nie umiał nad tym zapanować dłużej niż kilka sekund, a oni robili to ok. pięciu minut. Odwrócił się by podbiec do syna i Draco, którego też uważał za rodzinę. Był w połowie drogi, gdy..
- Avada Kadavra!
.. usłyszał słowa zaklęcia. Po chwili padł kilka metrów przed chłopcami.
- Nie!!
- Mały prezent od Czarnego Pana
Harry usłyszał głos Bellatrix, a wokół niego pojawiła się ciemna aura. Moc rozlewała się na wszystkie strony tak, że Draco musiał się odsunąć przytłoczony siłą przyjaciela. Po chwili rozległ się charakterystyczny dźwięk aportacji i na polanie została tylko ich czwórka. Ciała zniknęły, ale Pottera to nie obchodziło. Wpatrywał się w ciało ojca pustym wzrokiem. Smok powoli przysunął się do kolegi.
- Będzie dobrze. Zemścimy się.
Wyszeptał cicho blondyn. Steen miał wrażenie, że się przesłyszał, ale delikatne, zabójcze uśmiechy młodzieńców skutecznie odciągały od takiej myśli. Mało powiedziane, że się przestraszył. Jeśli James mówił prawdę, ta dwójka miała ogromną moc i była w stanie dojść do każdego obranego celu. Poza tym, ukrycie przyjaźni w Hogwartcie graniczyło z cudem, a oni teraz zachowywali się jak bracia. Nie mógł uwierzyć, że nikt tego nie zauważył. Musieli być naprawdę dobrymi aktorami, jeśli w szkole byli wrogami, a poza jej murami przyjaciółmi, braćmi.
Podszedł do chłopców i podał im świstoklik.
Harry oderwał dłoń od zegarka, mającego spełniać rolę świstoklika i sięgnął po różdżkę. Draco, niesiony impulsem, odskoczył kilka metrów i wycelował własną różdżką w stronę napastnika. Chłopcy jednak nikogo nie zauważyli. Mieli więc wrażenie, że zaczynają panikować. Zdrada Voldemorta, nawet jeśli się do niego nie należało, nie mogła zostać bezkarna.
Spojrzeli na dorosłych mężczyzn i zamarli zaskoczeni. Ich strój przypominał im assassina, o którym niegdyś słyszeli od Jamesa. Szary, warstwowy materiał, przepasany czerwienią i brązem. Na jednym ramieniu spoczywała, przewiązana przez klatkę piersiową peleryna. Brązowe spodnie, długie buty tego samego koloru. Na głowie zakrywający twarz kaptur. Nie mieli jednak zbyt wiele czasu na analizę ubioru, gdyż już po chwili usłyszeli inkantacje kolejnych zaklęć.
- Virtutnis**!
Krzyknął Steen i został otoczony przez ogień, który kontrolował na każdy możliwy sposób. Wysyłał promienie do śmierciożerców, którzy, jakby z nikąd, pojawiali się w niezliczonych ilościach na polanie. Ranił ich, co jakiś czas przywołując inne żywioły. Harry’ego dziwiła precyzja, z jaką nacierał na przeciwników. Mimo, że sam został czasem draśnięty gorącem, nie zostało po tym żadnego śladu, nawet tego nie odczuł i tylko krzyki Draco, żeby uważał, uświadamiały go o nadchodzącym ognistym promieniu.
James zaś dzierżył w jednej dłoni miecz, a drugiej różdżkę, i z niezwykłą prędkością nacierał na napastników, co jakiś czas z irytacją kręcąc głową! Zaklęcia latały obok niego, ale on jakby ich nie zauważał. Machał mieczem rozcinając brzuchy przeciwników i powalając ich tym samym na ziemię, nie pozwalając na żaden dodatkowy ruch, nie rzadko przy tym uśmiercając.
Harry i Draco manewrowali różdżkami posyłając w stronę popleczników Lorda najniebezpieczniejszymi zaklęciami, jakie poznali, omijając jednak z zaciekłością niewybaczalne. Obaj stwierdzili w myślach, że nie są na ich użycie w pełni gotowi. Nagle spojrzenia młodzieńców skrzyżowały się, a na ich twarzach pojawiły się zadziorne uśmiechy.
- Nexuplosion***!
W okolicy słychać było wybuchy, które ogłuszyły walczących na tyle, by dorośli, gdy już zdołali się zorientować w sytuacji, rozbroili większość wrogów. Gdy tylko odgłosy ucichły James zauważył, że nastolatkowie opadają z sił nieprzyzwyczajeni do takiego wysiłku. Nigdy nie widział, by ktoś idealnie poprowadził działanie zaklęcia eksplozji, bo czerpało zbyt wiele magii. Nawet on, wyszkolony i doświadczony, nie umiał nad tym zapanować dłużej niż kilka sekund, a oni robili to ok. pięciu minut. Odwrócił się by podbiec do syna i Draco, którego też uważał za rodzinę. Był w połowie drogi, gdy..
- Avada Kadavra!
.. usłyszał słowa zaklęcia. Po chwili padł kilka metrów przed chłopcami.
- Nie!!
- Mały prezent od Czarnego Pana
Harry usłyszał głos Bellatrix, a wokół niego pojawiła się ciemna aura. Moc rozlewała się na wszystkie strony tak, że Draco musiał się odsunąć przytłoczony siłą przyjaciela. Po chwili rozległ się charakterystyczny dźwięk aportacji i na polanie została tylko ich czwórka. Ciała zniknęły, ale Pottera to nie obchodziło. Wpatrywał się w ciało ojca pustym wzrokiem. Smok powoli przysunął się do kolegi.
- Będzie dobrze. Zemścimy się.
Wyszeptał cicho blondyn. Steen miał wrażenie, że się przesłyszał, ale delikatne, zabójcze uśmiechy młodzieńców skutecznie odciągały od takiej myśli. Mało powiedziane, że się przestraszył. Jeśli James mówił prawdę, ta dwójka miała ogromną moc i była w stanie dojść do każdego obranego celu. Poza tym, ukrycie przyjaźni w Hogwartcie graniczyło z cudem, a oni teraz zachowywali się jak bracia. Nie mógł uwierzyć, że nikt tego nie zauważył. Musieli być naprawdę dobrymi aktorami, jeśli w szkole byli wrogami, a poza jej murami przyjaciółmi, braćmi.
Podszedł do chłopców i podał im świstoklik.
Harry rozejrzał się dookoła, ale nie potrafił zachwycać się
widokiem, jaki rozpościerał się dookoła. Miasto przypominało Hogsmeade. Szybko
przeniósł wzrok na lewitujące przed nim ciało i zacisnął pięści. Bella zabrała
mu kolejnego członka rodziny i pożałuje tego. Voldemort będzie żył przed nim w
strachu. Zerknął na Dracona, który miał zacięty wyraz twarzy, a gdy ich
spojrzenia się spotkały, był pewien, że myślą o tym samym. Pora wcielić plan w
życie.
Weszli do jakiegoś pomieszczenia, które można by było nazwać
salonem. Ściany pomalowane były na biało, na nich widniały kolorowe obrazy, dookoła
poustawiane były czarne szafki, stoliki, marmurowy kominek i czerwone fotele
oraz sofy. W rogu wisiała ogromna czarodziejska plazma.
Przed kominkiem siedziała czerwonowłosa dziewczyna ubrana w czarne dżinsy i białą bokserkę. Obok niej rozłożyła się brunetka o bardzo znajomych Harry’emu oczach. Jej zielona sukienka sięgała ledwie do kolan. Obie wpatrywały się w przybyszów z nieodgadnionymi wyrazami twarzy. Na sofie, przed ekranem magicznego telewizora rozłożył się brunet, bardzo podobny, do ciemnowłosej dziewczyny, najwyraźniej jej brat. Był ubrany w najzwyklejszy dres i nie wydawał się być zainteresowany ich przybyciem. Był tam ktoś jeszcze, ale czarnoskóry chłopak odwrócony był do nich tyłem i szperał w jakichś książkach, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się dookoła.
Ciemnoskóry odwrócił się dopiero gdy Steen się odezwał, wywołując tym samym, że Potter i Malfoy zamarli na chwilę. Otrząsnęli się jednak szybko przywołując na twarze obojętne wyrazy. Nie było to dla nich trudne.
- Ta ognistowłosa dama to Kira Steen, moja wnuczka, również jest Pogromcą Żywiołu. Ciemnowłose diabły –na twarzach omawianych pojawiły się zadziorne uśmiechy - to bliźniaki, Angel i Damon Black, dzieci Margaret Fox i Syriusza Blacka, twojego chrzestnego – Harry mimowolnie zacisnął dłonie w pięści, ale Draco złapał go uspokajająco za ramię, przez co wybraniec się rozluźnił- Angel jest Mistrzynią Eliksirów, Damon Magiem Umysłu, oboje są Herosami. Ostatniego młodego wojownika nie muszę przedstawiać, Blaise Zabini jest Białym Rycerzem.
- Cześć.
Czwórka powiedziała chórem, a Wybraniec i Smok uśmiechnęli się niepewnie.
- Dzieciarnio – cichy zgrzyt zębami- poznajcie Harry’ego Pottera i Draco Malfoya. Blaise, jako, że się znacie, zaprowadź ich do pokoju i odpowiedz na wszystkie pytania.
Czarnoskóry kiwnął potwierdzająco głową, a starzec zniknął w białej mgiełce. Harry chciał już ruszać za ślizgonem do sypialni, gdy do jego uszu doszły słowa, najwyraźniej jego kuzyna.
- Przecież to syn Jamesa.
- Myślisz, że też jest Huncwotem? Wolałabym spać spokojnie, a jak on też ma takie pomysły…- odezwała się, chyba Kira.
- Nie żartuj Ignis, nad tym nie ma co myśleć. Genów się nie wyrzeknie, to pewne. Będzie ciekawie. Poza tym, lubisz adrenalinę.
- On znał naszego ojca..- to na pewno Angel.
- Trzeba będzie z nim pogadać.- mruknął Damon
- Ekhm. Ja tu jestem.- mruknął podirytowany Potter, a Blaise zaśmiał się cicho na widok zdezorientowania przyjaciół. Draco wywrócił oczami.
- Zaprowadzisz nas w końcu do naszego pokoju, czy mamy sami sobie poradzić?
Blondyn był wyraźnie zniecierpliwiony, a Zabini, wiedząc czym to grozi, szybko popędził w stronę dormitorium.
Przed kominkiem siedziała czerwonowłosa dziewczyna ubrana w czarne dżinsy i białą bokserkę. Obok niej rozłożyła się brunetka o bardzo znajomych Harry’emu oczach. Jej zielona sukienka sięgała ledwie do kolan. Obie wpatrywały się w przybyszów z nieodgadnionymi wyrazami twarzy. Na sofie, przed ekranem magicznego telewizora rozłożył się brunet, bardzo podobny, do ciemnowłosej dziewczyny, najwyraźniej jej brat. Był ubrany w najzwyklejszy dres i nie wydawał się być zainteresowany ich przybyciem. Był tam ktoś jeszcze, ale czarnoskóry chłopak odwrócony był do nich tyłem i szperał w jakichś książkach, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się dookoła.
Ciemnoskóry odwrócił się dopiero gdy Steen się odezwał, wywołując tym samym, że Potter i Malfoy zamarli na chwilę. Otrząsnęli się jednak szybko przywołując na twarze obojętne wyrazy. Nie było to dla nich trudne.
- Ta ognistowłosa dama to Kira Steen, moja wnuczka, również jest Pogromcą Żywiołu. Ciemnowłose diabły –na twarzach omawianych pojawiły się zadziorne uśmiechy - to bliźniaki, Angel i Damon Black, dzieci Margaret Fox i Syriusza Blacka, twojego chrzestnego – Harry mimowolnie zacisnął dłonie w pięści, ale Draco złapał go uspokajająco za ramię, przez co wybraniec się rozluźnił- Angel jest Mistrzynią Eliksirów, Damon Magiem Umysłu, oboje są Herosami. Ostatniego młodego wojownika nie muszę przedstawiać, Blaise Zabini jest Białym Rycerzem.
- Cześć.
Czwórka powiedziała chórem, a Wybraniec i Smok uśmiechnęli się niepewnie.
- Dzieciarnio – cichy zgrzyt zębami- poznajcie Harry’ego Pottera i Draco Malfoya. Blaise, jako, że się znacie, zaprowadź ich do pokoju i odpowiedz na wszystkie pytania.
Czarnoskóry kiwnął potwierdzająco głową, a starzec zniknął w białej mgiełce. Harry chciał już ruszać za ślizgonem do sypialni, gdy do jego uszu doszły słowa, najwyraźniej jego kuzyna.
- Przecież to syn Jamesa.
- Myślisz, że też jest Huncwotem? Wolałabym spać spokojnie, a jak on też ma takie pomysły…- odezwała się, chyba Kira.
- Nie żartuj Ignis, nad tym nie ma co myśleć. Genów się nie wyrzeknie, to pewne. Będzie ciekawie. Poza tym, lubisz adrenalinę.
- On znał naszego ojca..- to na pewno Angel.
- Trzeba będzie z nim pogadać.- mruknął Damon
- Ekhm. Ja tu jestem.- mruknął podirytowany Potter, a Blaise zaśmiał się cicho na widok zdezorientowania przyjaciół. Draco wywrócił oczami.
- Zaprowadzisz nas w końcu do naszego pokoju, czy mamy sami sobie poradzić?
Blondyn był wyraźnie zniecierpliwiony, a Zabini, wiedząc czym to grozi, szybko popędził w stronę dormitorium.
Chłopcy rozejrzeli się dookoła. Po obu stronach pokoju były piętrowe łóżka. Na
dole widniała pościel w ciemnych kolorach, co obu przypadło do gustu. Na górze
zaś zamiast materaca była mała pracownia. Laptop leżał na niskim stoliku przed
którym można było usiąść na miękkiej poduszce, których nie brakowała na obu
piętrach. Siedząc na górze można było swobodnie sięgnąć po książkę gdyż półki
były wbite w ścianę. Na podłodze leżał jasny dywan, a przy łóżkach stały niewielkie
szafki nocne, nad którymi było ogromne okno z wyścielonymi na parapecie
poduszkami.
- Tam jest łazienka, – Blaise wskazał na jedne z drzwi, a po chwili przeniósł wzrok na drugie. – a tam garderoba. Są jakieś pytania?
- Tak, kiedy w końcu opuścisz to pomieszczenie i dasz nam ochłonąć?
Wysyczał Draco, na co czarnoskóry zadrżał i uciekł, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie, żeby nie był odważny. Doskonale znał jednak Malfoya i wiedział do czego jest zdolny, gdy się wścieknie.
- Nie zgrywaj ślizgona. – Mruknął Harry kładąc się na łóżko, które było na tyle szerokie, że mogłoby pomieścić dwie, lub trzy osoby, i spojrzał na towarzysza.
- Pamiętaj, że nim jestem, nie muszę udawać.
- Dobra Smoku, wygrałeś.
- Jak zawsze.
Harry zgromił przyjaciela wzrokiem, po czym oznajmiając, że idzie się odświeżyć, ruszył do łazienki.
Wszedł do obszernego pomieszczenia stonowanego w różnych odcieniach błękitu. Oprócz ubikacji były tu również: duża wanna, dżakuzi, prysznic, ogromne lustro i szafka na niezbędne do pielęgnacji rzeczy. Westchnął cicho wchodząc do wanny i zanurzając się w ciepłej wodzie.
- Tam jest łazienka, – Blaise wskazał na jedne z drzwi, a po chwili przeniósł wzrok na drugie. – a tam garderoba. Są jakieś pytania?
- Tak, kiedy w końcu opuścisz to pomieszczenie i dasz nam ochłonąć?
Wysyczał Draco, na co czarnoskóry zadrżał i uciekł, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie, żeby nie był odważny. Doskonale znał jednak Malfoya i wiedział do czego jest zdolny, gdy się wścieknie.
- Nie zgrywaj ślizgona. – Mruknął Harry kładąc się na łóżko, które było na tyle szerokie, że mogłoby pomieścić dwie, lub trzy osoby, i spojrzał na towarzysza.
- Pamiętaj, że nim jestem, nie muszę udawać.
- Dobra Smoku, wygrałeś.
- Jak zawsze.
Harry zgromił przyjaciela wzrokiem, po czym oznajmiając, że idzie się odświeżyć, ruszył do łazienki.
Wszedł do obszernego pomieszczenia stonowanego w różnych odcieniach błękitu. Oprócz ubikacji były tu również: duża wanna, dżakuzi, prysznic, ogromne lustro i szafka na niezbędne do pielęgnacji rzeczy. Westchnął cicho wchodząc do wanny i zanurzając się w ciepłej wodzie.
Draco machnął różdżką by rozpakować siebie i przyjaciela, ku
jego zadowoleniu, ubrania wylatujące z walizek kierowały się od razu do
garderoby. Otworzył drzwi do pomieszczenia by pozwolić magii działać i
rozszerzył szerzej oczy. Wszedł do, mimo, że niewielkiego, to przestrzennego
pomieszczenia. Znajdowały się tam cztery ogromne szafy, które stały teraz
otworem przyjmując ubrania. Blondyn nie pamiętał, by miał aż tyle ciuchów. Po
obu stronach drzwi było lustro. Chłopak wycofał się i rzucił na łóżko
zastanawiając nad tym, czy może James nie planował ich przybycia tutaj
wcześniej. Cóż, było to możliwe.
Gdy Harry wyszedł z łazienki, Smok ruszył pod prysznic.
Gdy Harry wyszedł z łazienki, Smok ruszył pod prysznic.
Noc..
Damon zerwał się do pozycji siedzącej i spojrzał na równie
zaskoczonego hałasami Blaise’a. Z sąsiedniego pokoju dochodziły jęki.
- Zapomnieli wyciszyć pokój..
Rozbawienie w glosie Blacka było wręcz namacalne. Zabini pokręcił z dezaprobatą głową i rzucił zaklęcie, by móc spokojnie pójść spać nienękany odgłosami.
- Zapomnieli wyciszyć pokój..
Rozbawienie w glosie Blacka było wręcz namacalne. Zabini pokręcił z dezaprobatą głową i rzucił zaklęcie, by móc spokojnie pójść spać nienękany odgłosami.
------------
* Rupturos- zaklęcie powstałe z połączenia słów: Rupture (z franc: łamanie) i os (z franc: kości). Powoduje iście bolesne iluzje łamania kości. Ingeruje w sferę umysłową w taki sposób, że osoba nim dotknięta nieświadomie sama łamie sobie kończyny, myśląc, że próbuje je naprostować, co powoduje podwójny ból.
* Rupturos- zaklęcie powstałe z połączenia słów: Rupture (z franc: łamanie) i os (z franc: kości). Powoduje iście bolesne iluzje łamania kości. Ingeruje w sferę umysłową w taki sposób, że osoba nim dotknięta nieświadomie sama łamie sobie kończyny, myśląc, że próbuje je naprostować, co powoduje podwójny ból.
** Virtutnis – zaklęcie powstało z połączenia słów: Virtutem
( z.łac. moc)i ignis (z łac. Ognień). Powoduje uwolnienie magii żywiołu u osoby
wypowiadającej inkantację i możliwość kontrolowania jej na wszelkie sposoby. U
osoby niepanującej nad ogniem nie da ono zbyt wielkich efektów. Objawi się
jedynie pojedynczymi iskrami lub płomieniami.
*** Nexuplosion- ( z łac. Nexu explosion –łączna eksplozja)
Po jej wypowiedzeniu w obrębie zaklęcia pojawiają się liczne wybuchy, podobne
do tych z mugolskich bomb. Jeżeli kontroluje to więcej niż jedna osoba, trwa to
o wiele dłużej, częstotliwość wybuchów jest większa, jak i siła jest o wiele
większa. Zazwyczaj stosowane w celu zdezorientowania przeciwnika i wyrównania
sił.
To jest świetne!
OdpowiedzUsuńJak możesz, to informuj mnie o nowościach na siostryriddle.pl
Pozdrawiam, Cruciatrus.