15 lutego 2013

Rozdział 13: Walka



Draco pomógł usiąść Harry’emu, który zaraz opadł zmęczony na kanapie.
- Co z nim?
Spytała Alexis, a blondyn obrzucił ją mściwym spojrzeniem. Nie mógł zrozumieć, jak ona mogła w ogóle o to pytać. Powstrzymał się jednak od komentarza, zupełnie ignorując jej pytanie i potrząsnął przyjacielem. Zdał sobie bowiem sprawę, że ona nie wie wszystkiego.
- Zeus, obudź się. Musisz być dzisiaj przytomny. Proszę.
Desperacja w jego głosie była wręcz wyczuwalna. Na szczęście po chwili zjawiła się Angel, która odsunęła Limę, przechodząc, i przykucnęła przy kuzynie.
- Cholera. Ma kaca, co w połączeniu… z wiesz, czym… Jak długo go męczył?
Black była naprawdę zdenerwowana, ręce jej się trzęsły i gdyby nie pomoc Ignis nie podałaby chłopakowi odpowiednich eliksirów, w tym przeciwkacusia.
- Niezbyt długo. Wrócił do pokoju po północy, całkowicie załamany. Nie chciał powiedzieć o co chodzi, zwołał chłopaków. Coś mówił, że nie chce was wyciągać, bo się boi twojej reakcji na jego stan. Popiliśmy trochę.. Nie patrz tak na mnie, on tego potrzebował. Wygadał się w końcu i poszedł spać przed trzecią. No i obudził się o piątej z krzykiem. Chwała Merlinowi, że nie byłem zalany, bo bym nie wytrzymał.
Powiedział Draco i przetarł oczy ze zmęczenia.
- Co powiedział?
Spytała Angel zdławionym głosem.
- Dostał się do skrzydła. Nie było tam ani Jamesa ani Syriusza. Do tego coś bredził, że następnym razem zostawi innych na pewną śmierć zamiast narażać się kobrze. Nie wiem o co chodziło, szybko przestał o tym gadać. Praktycznie cały czas wałkował temat swojej rodzinki. No i „przyjaciół”. Idiota przeniósł się do nich mentalnie wczoraj wieczorem. Oni go zwyzywali, rzucili w niego czymś, zerwali przyjaźń. Nawet nie zdążył dokończyć historii, choć obiecali go wysłuchać. Tak zrozumiałem. Dowiedzieli się tylko, że przyjaźni się z Draco, no i klapa.
Powiedział Damon nieźle zmartwiony stanem przyjaciela. Garbił się, co nie zdarzało mu się zbyt często. Schował dłonie w kieszeniach spodni,  co jakiś czas było widać jak drży.
- Nie damy dzisiaj bez niego rady… Ale co ja gadam. Możemy tym razem ominąć tą cuchnącą rzeź, ale.. no kurde, dlaczego on się nie budzi?
Zabini chodził zdenerwowany po pokoju. Rzadko kiedy można było go zobaczyć w takim stanie. Podkrążone  oczy tylko jeszcze bardziej podkreślały zmartwienie o przyjaciela.
- Spokojnie Blaise. Skopiemy im tyłki.
Usłyszeli stłumiony głos Harry’ego, i każdy odetchnął  ulgą. Brunet uśmiechnął się i z lekkim skrzywieniem stanął na nogi.
- Eliksir nie działa w pełni. Wybacz.
Mruknęła cicho Vipera przytulając się do przyjaciela. Po chwili Ignis poszła w jej ślady. Harry schował twarz w włosach przyjaciółek i zaśmiał się cicho.
- Spokojnie skarby, dam radę. Nie pierwszy raz wykopano mnie z życia innych.
- Harry..
- Spoko Seth, wszystko w porządku. Wczoraj musiałem się wygadać, a bez Ognistej nie dałbym rady.
- Wiesz coś.. o naszych rodzicach?
Spytał chłopak, a Potter pokręcił przecząco głową. Uśmiech od razu spełzł mu z twarzy, a został zastąpiony głębokim zmartwieniem i smutkiem.
- Nie, ale się dowiem. A teraz dziewczynki puśćcie mnie. Chciałbym się przebrać i przebrnąć przez zajęcia. Potem będziecie mogły mnie obściskiwać do woli.
Mruknął, gładząc policzki obu przyjaciółek. Spojrzał na Alexis i uśmiechnął się słabo.
- Cześć piękna. Wybacz, że nie poproszę cie o rękę, ale mi się znudziło.
- Wraca nasz Zeus. Czyli szykujemy wielki podryw? Ile panienek zaliczymy tym razem?
Draco był naprawdę podekscytowany, podobnie jak Blaise i Damon, na co Harry nie mógł się nie roześmiać. Nie puszczany przez dziewczyny dotarł do swojego pokoju. „Może jednak nie będzie tak źle”- pomyślał jeszcze bliznowaty.


- Harry wrócił! Nasz Harruś wrócił! Nareszcie! O tak! O tak! Idziemy na melanż! O tak! O tak!
Draco wykonywał jakiś przedziwny taniec radości wraz z Devilem i Sethem. Mimo, iż na początku ich ruchy były naprawdę chaotyczne, to po kilku krokach chłopcy zgrali się zupełnie, i równocześnie wykonywali „zwycięski dance”. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że ta radość jest w połowie wymuszona. Nie chcieli jednak by ich przyjaciel dostał tzw. doła, więc starali się go rozbawić. Poza tym, mieli z tego ubaw. No i mogli odsunąć myśli od problemów.
- Zeus nas poprowadzi! Poprowadzi! Poprowadzi!
Wydzierał się Damon, najgłośniej z nich wszystkich.
- Damon paszoł won na lekcje, jesteśmy pod klasą.. Angel, pilnuj go, jeszcze się za bardzo napali.- Zaśmiał się, choć może trochę zbyt smutno bohater krzyków - Blaise, zdajesz sobie sprawę, że musisz się cofnąć? Minęliśmy twoją salę jakieś dziesięć minut temu- Czarnoskóry pisnął jak dziewczyna i szybko pobiegł na lekcję- Ignis, ty zostajesz ze mną prawda?
- Ej! Nie podrywaj jej! Ja się tu o nią staram!
Draco udał obrażonego.
- Żartowałem, ale i tak cię kocham Kiruś.
Harry musnął jej policzek po czym wskoczył na plecy blondyna.
- Pomogę ci ją zdobyć..
Wyszeptał, gdy czerwonowłosa zniknęła już za drzwiami. Malfoy uśmiechnął się diabelnie i ruszył z chłopakiem na plecach do klasy. Alexis spuściła wzrok i ruszyła za chłopakami bijąc się z myślami.


- Harry. One nie przyjdą.
Mruknął znudzony blondyn i jak na zawołanie, na stoliku pojawiła się kartka z wiadomością.
- Nowa chyba nigdy nie śpi, nie zdołamy się wyrwać. Prosimy o późniejsze dokładne relacje z wydarzeń.
Przeczytał Blaise, krzywiąc się lekko. Zniknęli w białej mgle, przy okazji zamieniając się w Podniebnych Jeźdźców. Pojawili się w stajni, a Draco z lubością patrzył na jedynego smoka, jaki się tam znajdował.
- Mogę? Mogę? Mogę?
Jego głos wyrażał prośbę, niestety nie można było zobaczyć jego miny ani wzroku, bo twarz była ukryta pod kapturem. Chłopcy jednak potrafili perfekcyjnie wyobrazić sobie jego błagalną minkę i błyszczące oczy.
- Przecież po to tu jesteśmy. Skoro nie mamy Kiry, to potrzebny nam inny miotacz ogniem.
Powiedział Harry i zniknął, a za nim reszta ekipy wraz z zwierzęciem.
Pojawili się nad barierą ochronną. Chłopcy musieli stwierdzić, że tym razem śmierciożercy się postarali, bo potrzeba było dłuższej chwili, żeby ją przełamać. Uporali się z tym w ciągu kilku minut by rzucić się w wir walki.
- Spóźniliśmy się..- Pomyślał Potter z zażenowaniem i sięgnął miecza. Manewrował nim na prawo i lewo pozbawiając innych przytomności lub życia- Takie prawa wojny- Powtarzał sobie wciąż chłopak, powoli wchodząc w sam środek walki. Syknął cicho gdy dostał jakimś zaklęciem. Sięgnął różdżki. Rzucił zaklęcie. Kolejne. Następne. Wrogowie padali. Różdżka. Miecz. Jedna ręka poszła w ruch, druga. Odskok. Magiczna powłoka. Kopniak, odrzucenie wroga. Połączył wszystko.
-Bombarda! Arrow*! Somnium**! Rupturos!
Draco rzucał zaklęciami jak najęty, z czego na głos wypowiadał tylko kilka sentencji, których nie był pewien. Nie chciał, by coś poszło nie tak, a nie miał też ochoty  zabić zbyt wielu. Wolał, żeby gnili w Azkabanie niż zginęli z jego ręki. Co jakiś czas wydawał polecenia smokowi, który latał nad nimi i posyłał ogień w popleczników Voldemorta.
Damon chwilę stał, obserwując dokładnie, co dzieje się na polu bitwy, po czym podskoczył i zaczął walczyć. Jego ciało otaczała magia, a z każdym ruchem wymierzonego ciosu, promienie wyskakiwały z jego dłoni i raniły przeciwnika. Kolejny kopniak, unik, uderzenie pięścią w twarz. Wskoczył na plecy jakiegoś śmierciożercy i skręcił mu kark widząc, że ten chce zaatakować Zabiniego od tyłu.
Blaise posłał przyjacielowi przelotne spojrzenie by znów pogrążyć się w walce. Wywijał mieczem i sztyletem atakując wrogów lub broniąc się przed atakami. Gładka powierzchnia ostrza odbijała wszystkie zaklęcia i kierowała je w przeciwnika.
- Stop!- usłyszeli w swoich głowach głos Pottera. Tytan był coraz lepszy w telepatii, to trzeba było przyznać.
Chłopcy rozejrzeli się dookoła. Wokół było kilka martwych ciał, wielu śmierciożerców było spetryfikowanych, nieprzytomnych lub uśpionych, a  reszta zdążyła się już ulotnić. Cała czwórka uniosła różdżki by stworzyć ich znak rozpoznawczy.
- Zaczekajcie!
Usłyszeli głos Albusa Dumbledore’a. Potter odwrócił się i podszedł do starca. Ukłonił się i całkiem zmienionym głosem powiedział.
- Królowa Ville przesyła pozdrowienia. Nie radzicie sobie co? Zamknijcie tych zdrajców – ostatnie słowo wręcz wypluł- Jeszcze się spotkamy.
Podniebni Jeźdźcy zniknęli, a smok wraz z nimi, zostawiając zaskoczonych aurorów i oniemiałego dyrektora szkoły na środku placu boju.
_______________

*Arrow ( z łaciny: strzała) sprawia, że na ofiarę z każdej strony lecą uśmiercające lub usypiające strzały, w  zależności od intencji rzucającego.
**Somnium ( z łac.sen)ofiara pada pogrążona w śnie. Zaklęcie trudne do opanowania. Zbyt silne sprawia, że sen staje się wieczny.

Rozdział niezbetowany , przepraszam za wszelkie błędy i potknięcia. Starałam się je wyłapać, ale nie jestem pewna, czy mi się udało.

2 komentarze:

  1. masz fajne pomysły na pisanie bloga. bardzo mi się podobają twoje opowiadania pisz dalej będę czytać pzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest cudny ale mam jedno ale. Arrow to strzała lecz po angielsku. Po łacinie brzmi to sagitta. Czekam na dalsze rozdziały :-*

    OdpowiedzUsuń