22 lutego 2013

Rozdział 14: Zdrajca



 - Jak myślisz? Zabiją mnie jak ich teraz obudzę?
  Spytała już któryś raz Angel. Ignis wywróciła oczami.
  - Jest dopiero po dziesiątej. Jeszcze śpią.
  Powiedziała czerwonowłosa i spojrzała niepewnie na Alexis. Coś jej nie pasowało w zachowaniu Harry'ego, a była pewna, że to sprawka Limy.
  - A ty nam Bella powiedz, dlaczego Zeus zaczął cię prawie ignorować? Może nadal robi te maślane oczka, ale on tak szybko nie rezygnuje. Musiałaś mu coś powiedzieć.
  - Jak go zraniłaś to zatłukę!
  Syknęła Vipera, jeszcze bardziej rozdrażniona. Wyglądała, jakby miała rozszarpać jakąkolwiek rzecz, która wpadłaby jej do rąk. Zaciskała dłonie w pięści. Nie zdołała jednak nic więcej powiedzieć, bo usłyszały pukanie do drzwi.
  - Och. Nie śpicie już.
  Draco wyglądał na naprawdę zmęczonego, gdy szedł powoli do Kiry i ułożył się obok niej.
  - Proszę, nie wyganiaj mnie, nie mam siły na kłótnie. Po prostu daj mi się tobą cieszyć. Proszę, skarbie.
  Mruknął i objął ją ramieniem ukrywając twarz w poduszce.
  - Aleś ty niedopieszczony.
  Usłyszeli kolejny głos, a Angel odetchnęła z ulgą widząc swojego brata. Damon uśmiechnął się widząc jej minę.
  - Wszystko okej.. tylko zmęczeni jesteśmy. Ten idiota wymyślił jeszcze bitwę na poduszki. Obłęd.
  Mruknął, wskazując na Smoka i rzucając się na łóżko Ignis, ale gdy chciał objąć dziewczynę, usłyszał cichy protest blondyna.
  - Ty jej nie obmacuj, przynajmniej w mojej obecności.
  Mruknął Malfoy odrywając głowę od poduszki. Po chwili w pokoju pojawił się Blaise ciągnący za sobą przysypiającego Pottera.
  - Zabierzcie go ode mnie. -jęknął- Draco, zatłukę cię, miałeś mi pomóc.
  Rzucił kolegę na łóżko Angel i sam położył się obok przeciągając obolałe mięśnie. Dało się usłyszeć przytłumiony jęk, a Harry podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł oczy.
  - No to teraz przez gada nie zasnę. – Mruknął niezadowolony- Ktoś mówił, że jest niedopieszczony… Ja też, kto pomoże? No dalej. Przytulcie mnie, pogłaszczcie, najlepiej wycałujcie.
  Zrobił minę zbitego psa, na co Vipera zmierzwiła mu włosy.
  - Wolałbym, żebyś mnie przytuliła.
  Mruknął, a słysząc śmiech kuzynki prychnął cicho. "No naprawdę, czy ja proszę o dużo?"
  - Idź do Belli, o tym przecież marzysz.
  Powiedział rozbawiony Blaise. Harry spojrzał na dziewczynę z nieodgadnionym wyrazem twarzy po czym zszedł z łóżka i skierował się do wyjścia.
  - Nikt mnie tu nie kocha.. Idę do Rose, ona mnie przytuli.
  - Rose?- Wypaliła Lima, na co Potter momentalnie się zatrzymał i chowając ręce w kieszeniach spodni zrobił rozmarzoną minę odwracając się w stronę przyjaciół.
  - Taka śliczna, słodka, nie, nie, więcej niż słodka. No i lubi się do mnie tulić.
  Mówił Harry z rozanielonym uśmiechem.
  - Ma pięć lat i jest jego słodziuchną kuzyneczką, która go wręcz uwielbia i jak tylko go widzi, rzuca się na niego. Też chcę taką siostrzyczkę.
  Powiedziała Ignis, na początku z lekką kpiną, ale potem z żalem.
  - Ty masz Draco.

                                                              
 - Kadeci proszeni do Sali egzekucyjnej! Obowiązkowy strój wojownika! Kadeci proszeni…
 Głos jednego ze strażników wydobywał się z głośnika. Damon westchnął i podniósł się z łóżka Angel, gdzie zdążył się chwilę zdrzemnąć.
 - Harry już pewnie tam jest i rozmawia sobie z królową. Idę się przebrać. Blaise, Draco.. Come on!
 Chłopcy podnieśli się niechętnie. Blondyn ociągał się najbardziej. Angel wywróciła oczami, a Kira zarumieniła się lekko, widząc jego maślane spojrzenie.
  Spotkali się w salonie. Chłopcy byli ubrani w stroje assassina, a dziewczyny miały na sobie dość podobny kostium. Ich jednak bardziej przylegał do ciała, podkreślając kobiece kształty, a buty były na koturnie lub obcasie. Brakowało też ciężkiej peleryny, którą chłopcy mieli przewieszoną przez klatkę piersiową.
  - Idziemy.
  Harry nagle pojawił się w pomieszczeniu i ruchem ręki nakazał iść za sobą.
  - Zeus. Wiesz może, czy my?… Czy będziemy musieli..?
  - Tak.

 Całą siódemką weszli do ogromnej sali. Naprzeciwko drzwi stał tron, na którym siedziała królowa, wyraźnie znudzona. Młody chłopak, trochę podobny do Harry’ego, spojrzał na przybyszów i uśmiechnął się olśniewająco. Nagle rozległ się radosny pisk.
  - Harruś! Harruś!
  Dziewczynka podbiegła do nastolatka i uwiesiła się na jego nodze, wywołując śmiech chłopaka. Jej brązowe, delikatne loki opadły na roześmianą twarzyczkę.
  - Nigdy mi się to nie znudzi… Aria. Naprawde muszę wracać do Hogwartu? Można przecież upozorować moją śmierć, a ja będę sobie spokojnie tutaj siedział, bawił z Różyczką, trenował Chrisa..
  Zrozpaczony głos chłopaka nie wzruszył kobiety sprawującej władzę.
  - Chrisa i tak będziesz trenował bo będzie razem z tobą w szkole. Masz go pilnować! A co do Rose... Wytrzymasz bez niej do świąt.
  Jęknął i jakby dopiero teraz przypomniał sobie o obecności przyjaciół. Odwrócił się do rozbawionej szóstki, przeczesał włosy palcami i zaśmiał się sucho.
  - Zdajecie sobie sprawę, że muszę wykonać ostateczną egzekucję? Na pozycje, zaraz wszyscy się zejdą.
  Mruknął. Zajął miejsce obok królowej, trzymając za rękę swoją małą kuzyneczkę. Obok niego miejsce zajął Draco, który wywrócił oczami widząc niezdecydowanie w oczach Alexis.
  - Obok Angel, no już.
  Syknął w jej stronę, a gdy tylko dziewczyna zajęła miejsce, do pomieszczenia zaczęli wchodzić starsi wojownicy, ustawiając się w swoich standardowych miejscach i robiąc korytarz od drzwi do tronu.
  - Wprowadzić zdrajcę.
  Rozległ się głos królowej, a przez wrota został wciągnięty mężczyzna koło czterdziestki, miał ogromny zarost, a jego czarne jak smoła włosy zasłaniały oczy, którymi łypał na innych groźnie. Każdy patrzył na niego z odrazą lub obojętnością. Tylko kilka wrażliwych kobiet odwracało wzrok i lamentowało nad jego wyborem.
  Ciało więźnia zostało rzucone brutalnie na schody, tuż pod nogami królowej, co spotkało się z głośnym dźwiękiem uderzeń i łamanych kości.
  - Najpierw tortury, ostatnia szansa i wyrok. Honory czyni Harry James Potter.
  Zakomunikowała władczyni.
  Zeus uniósł różdżkę i nakierował ją na zdrajcę. Uniósł za pomocą magii jego ciało odsuwając go trochę od Ariany i stawiając na nogi. Dopiero teraz widać było szeroki, złowieszczy uśmiech, który kadeci mieli zamiar szybko zetrzeć z twarzy judasza.
 Najpierw podeszła Angel i z ogromną satysfakcją podała mężczyźnie eliksir by po chwili uraczyć go zwinnym kopniakiem z półobrotu. Damon nawet nie ruszył się z miejsca, torturując śmierciożercę umysłem, podsyłając przeróżne obrazy i wywołując iluzję ogromnego bólu, co było zapewne gorsze od prawdziwych ciosów. Dodając do tego ciągłe kopniaki od jego siostry… Niewielu by to wytrzymało. Ignis za to z wielką satysfakcją podeszła do ofiary z ognistym batem i zaczęła wymierzać ciosy oraz przejeżdżać żarzącym się magicznym wytworem po ciele czterdziestolatka. Zostawiała po sobie nadpaloną skórę i ogromne blizny. Alexis rzucała w niego najróżniejszymi zaklęciami wywołującymi ból lub przedłużającymi cierpienie. Blaise po prostu machał od niechcenia mieczem wywołując intensywne krwawienie. Ale to Draco był chyba najgorszy. Zafundował czarodziejowi mieszankę kopniaków, ciosów, zaklęć i smagnięć mieczem, powalając go na ziemię.
  Harry podszedł do mężczyzny i podniósł go do pozycji klęczącej.
  - Komu służysz?
  - Czarnemu Panu.
  Brunet wyciągnął rękę i posłał w kierunku zdrajcy promień wylatujący z całej jego dłoni, który odrzucił starszego na kilka metrów.
  - Komu służysz?
  Nastolatek znów znajdował się obok ofiary i z obłędem w oczach wpatrywał się w nią, mimowolnie pokazując nieme błaganie, żeby jednak się opamiętał.
  - Czarnemu Panu! On was zniszczy!
  - Mylisz się, to ja zniszczę jego.
   Powiedział spokojnie po czym wysyczał w języku węży, a wąż, który niegdyś zaatakował Alexis podpełzł pod nogi swojego pana.
  - Ssssłucham rozkazów.
  - Zabij.
  Harry odwrócił się i ruszył pod tron, uklęknął po czym wziął Rose na ręce.
  - Tak kończą zdrajcy!
  Krzyknął, a tłum odpowiedział.
  - Magia naszą matką, naszą siłą i pożywieniem, zdrada równa się ze śmiercią. Śmierć zdrajcom.

 - Rose! Ja już nie mam siły! Chris,ratuj!
  Krzyk Harry’ego rozległ się po Salonie, po chwili zastąpiony śmiechem. Pięciolatka zażyczyła sobie, by zrobić karuzelę, a że nikt nie potrafił zaklęcia, by coś w nią transmutować, Harry musiał kręcić się co jakiś czas z dziewczynką na  rękach. Teraz ponownie padł na dywan i złapał się za brzuch.
  - Niedobrze mi.. w głowie mi się kręci. Pomęcz teraz Draco.
  - Nie. Ja chcę ciebie.
  Potter zrobił błagalną minkę, na co reszta wybuchła śmiechem obserwując jego zmagania. Choć musieli przyznać, że radził sobie całkiem nieźle, a narzekał.. żeby sobie ponarzekać i namówić w końcu dziecko na odmianę.
  - Dobrze.  To.. przytul mnie.
  Zeus zaśmiał się tylko i przygarnął do siebie ciemnowłosą z czułością.
  - Eee. Harry!
  Usłyszał głos Chrisa i otworzył oczy, by spojrzeć w stronę drzwi, gdzie wskazywał kuzyn. Jego źrenice rozszerzyły się do granic możliwości i dopiero gdy pierwszy szok minął i został zastąpiony radością, podniósł się, z dzieckiem uwieszonym na ramieniu i podbiegł do mężczyzn stojących w drzwiach.
  - Tata! Syriusz!

-_-_--_--_-__-_---
Rozdział Niezbetowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz