18 lipca 2013

Rozdział 21: Pocałunek



- Harry, co się dzieje?
Alexis podenerwowana usiadła obok chłopaka w pokoju życzeń, który przybrał tym razem obraz małego saloniku. Oni siedzieli przed kominkiem, na niewielkiej sofie. Harry dzierżył w dłoni szklankę z trunkiem. Spojrzał na dziewczynę pytająco, jakby niczego nie rozumiejąc. Lima westchnęła tylko i położyła rękę na udzie kolegi by zmusić go tym samym, by na nią spojrzał. Udało się. Jednak faceci są prości w obsłudze, wystarczy zrobić niespodziewany gest, a zrobią co tylko zechcesz.
- Widzę jak się miotasz. Nie ma tutaj Ariany ani wojowników, rozumiem, że możesz tęsknić za rodziną, ale zachowujesz się bardzo dziwnie. Poza tym, Draco jest jak burza gradowa, warczy na wszystkich. Ignis do nikogo się nie odzywa, tylko Angel ma do niej jakiś dostęp. Blaise próbuje siedzieć cicho, ale widać, że się denerwuje, a Damon. On nigdy tak mało się nie uśmiechał. A przecież to tylko kilka dni! Paranoja. Wszyscy chodzicie otępiali, zamyśleni, ja tego nie zniosę.
Zeus westchnął cicho i złapał dłoń leżącą na jego nodze, by ją zdjąć. Nie potrafił pogodzić się z myślą, że dziewczyna jest dla niego niedostępna, a takie gesty tylko pogłębiały jego żal. Do cholery, coraz bardziej się w to dziwne zauroczenie angażował, a przecież nic nie mogło się stać. Mogli być tylko przyjaciółmi. Uśmiechnął się ze smutkiem.
- Ignis jest rozdrażniona.. usłyszała naszą, moją i Draco, rozmowę ze Starszymi.
Spojrzał na dziewczynę. Odruchowo zmienił pozycję i położył głowę na jej kolanach by móc bez skrępowania patrzeć na jej twarz. Tyle myśli mogło wtedy przelatywać przez głowę, a on mógł przez tą krótką chwilę wierzyć, że marzenia się urzeczywistnią.
- O czym z nią rozmawialiście?
Spytała. Gryfona zdziwiło, że nie rzuca się zwyczajowo, nie spycha go z kolan. Uśmiechnął się lekko.
- O zaręczynach… Jestem pieprzonym księciem z urodzenia, najstarszy do tronu i muszę trzymać się tradycji. Mam czas do końca edukacji, a że tutaj jej koniec wypada za dwa lata.. mam trochę czasu. Wykorzystam go na zabicie gada.. albo sam zginę. Draco też musi się zaręczyć.. przed ludem.. na Merlina, dlaczego to nie może być prostsze… Powiedział, że już znalazł wybrankę, a Kira to usłyszała. Jak z nią gadałem… Ona sądzi, że Draco jest z nią tylko dlatego, że nie ma przy nim tamtej. Nie zdaje sobie sprawy, że to o nią chodzi, a Ares.. nie miał siły się kłócić, a teraz jest chodzącą bombą. Co do Damona, przejdzie mu. Czasem ma takie odchyły. Nie ma z kim pogadać i mu odbija. Blaise najwyraźniej nie daje rady, a Chris ma już dość jego humorków.
Bella kiwnęła głową na znak, że rozumie. W głowie przez cały czas słyszała słowa chłopaka: „albo sam zginę”. Przecież to niedorzeczne. On musi żyć. Przyzwyczaiła się do niego, nie może jej tak teraz opuścić. Ani teraz, ani nigdy. „Och, jesteś egoistką Alex”.
- Czy ty.. wybrałeś już?
Harry uniósł brew słysząc to pytanie. Słyszał jak głos dziewczyny drży. Ale dlaczego.
- To nie jest takie proste. Poza tym, kto by chciał związać się z chodzącym magnesem na kłopoty. Chłopak uśmiechnął się i podniósł, przeciągając tak, że słychać było chrzęst rozprostowywanych kości.
- Dzięki za rozmowę… Była mi potrzebna.
Powiedział jeszcze i podał jej rękę, by wstała. Wyszli z pomieszczenia, a Alexis wciąż karciła się w duchu, że nie dała na początku gryfonowi szansy. Może wtedy to wyglądałoby inaczej. Nie zauważyli, że przez całą drogę do Wielkiej Sali trzymali się za rękę. Już mieli wchodzić do środka, gdy dziewczyna zatrzymała się i przyciągnęła do siebie chłopaka.
- Nie chcę, żebyś zginął… masz żyć pacanie.
Pocałowała go. Chłopak był w szoku. Przez chwilę nie potrafił odpowiedzieć na jej pocałunek. Szybko jednak pogłębił go obejmując ją delikatnie, jakby bał się, że ucieknie.
- Prze.. przepraszam…
Alexis oderwała się od Pottera i zostawiając go pod drzwiami Wielkiej Sali, pobiegła w stronę lochów, powstrzymując łzy.
- Cholera! Zaczekaj! Alex!
Podążał za nią, aż do wejścia do kwater Ślizgonów, ale ukryte wrota zamknęły się tu przed jego nosem. Walnął pięścią w ścianę.
- Dlaczego ty to, na Merlina, zrobiłaś!
Niespodziewanie po jego policzku popłynęły łzy. „Bądź silny!”-powtarzał sobie w myślach,  gdy załamany wracał do swojego dormitorium. Już nie był głodny.

Kolejny piorun uderzył w bariery ochronne Hogwartu. Strumienie wody spływały po oknach sprawiając, że postacie z witraży wydawały się płakać. Kira rozejrzała się z niepokojem dookoła. W tej szkole były tylko dwie osoby, które potrafiły doprowadzić pogodę do takiego stanu. Ona sama tego nie wywołała, chociaż burza sprzed kilku dni, na pewno była jej sprawką. Zostawał w takim razie tylko Harry. Ale co takiego się stało? Szturchnęła osowiałego Damona, który podniósł swój melancholijny wzrok i spojrzał na nią smutno.
- Czego chcesz ogniku?
Spytał by po chwili powrócić do zabawy swoim jedzeniem. Jajecznica w jego talerzu już dawno wystygła, ale on jakoś nie miał zamiaru wstawać od stołu.
- Chodź. Musimy pogadać z Zeusem.
- Sądzisz, że to jego sprawka?
- Przecież nie moja.
Zdenerwowała się kolejny raz tego dnia. Spokojny głosik Setha doprowadzał ją do szału jeszcze bardziej niż jego zwyczajowe żarciki, do których zdążyła się już przyzwyczaić. To nie było naturalne, żeby on tak teraz siedział. Powinien działać.
- Dobra… idziemy.
Chłopak ziewnął, za co dostał w tył głowy od niższej koleżanki. Pisnął jak mała dziewczynka, przyciągając tym samym uwagę całego stołu gryfonów. Wyszczerzył się jak oszalały .

- What the fuck, Man?
Spytał Seth, siadając na kolanach kolegi. Harry zrzucił go na podłogę i prychnął cicho.
- To co zawsze. Voldzio się narzuca.
Odpowiedział bez większego entuzjazmu, ani nawet gniewu w głosie, co zaniepokoiło jeźdźców. On nigdy nie był taki obojętny.
- Harry..
Ignis nie bardzo wiedziała jak zacząć. Martwiła się o niego, ale sama nie miała ostatnio lekko, więc trudniej było jej kogokolwiek pocieszać.
-Dobra. Koniec tych ckliwych rozmów. Gadaj co się stało albo poszczuję cię moim silnym prawym sierpowym. Chyba że wolisz lewego buta. Kogo chcesz poznać?
Damon usiadł obok przyjaciela wpatrując się w niego intensywnie. Jak zwykle w takich chwilach był nadzwyczaj poważny. Przed takim wzrokiem nie dało się uciec.
- Przecież mówię. Voldzio się narzuca. Ciotka  mnie dobija z tymi zaręczynami. A właśnie.. Kiruś, Draco mówił o tobie, więc się nie rzucaj i idź do niego albo wam taką randkę przyszykuję, że będziecie chcieli mnie powiesić.
Ignis osłupiała i spuściła głowę. Westchnęła cicho.
- Porozmawiam z nim. Ale.. mów co się dzieje. To wszystko było również wczoraj, a aż taki zdołowany nie byłeś.
Harry wziął głęboki oddech i opadł na poduszki kładąc ramiona pod głowę.
- Bella mnie pocałowała… i uciekła.
Tymczasem w Slytherinie…                     
Alexis wpadła do pokoju zalewając się łzami. Rzuciła się na łóżko chcąc ukryć twarz w poduszce, ale Angel nie pozwoliła jej na to. Usiadła obok dziewczyny i pogładziła ją po włosach.
- Co się stało?
Spytała zaniepokojona. Uśmiechnęła się kojąco, gdy koleżanka na nią spojrzała.
- Po.. pocałowałam Zeusa… ja.. ja..
Znowu się rozkleiła. Przez chwilę Vipera czuła złość. Harry to jej brat, powinna go chronić. Ale z drugiej strony nie mogła patrzeć na załamaną Limę.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Nie nakrzyczysz na mnie?
Bella zdziwiona pociągnęła noskiem i usiadła po turecku wpatrując się w swoje dłonie.
- To.. to był impuls… zależy mi na nim, ale … nie wiem co do niego czuję… to była chwila słabości.. on.. powiedział, że prawdopodobnie umrze... ja nie mogłam inaczej…
- Wyjaśniłaś mu to?
- Nie… uciekłam.

Następnego dnia Harry czuł się już lepiej. Damon zdołał wyciągnąć go do Wielkiej Sali. Usiedli zwyczajowo przy stole ślizgonów. Kira pogodziła się z Draco i usiadła obok blondyna, wtulając się w niego. Potter starał się żartować, wydawało się, że nie przejmuje się wczorajszym wydarzeniem. Jednak gdy wrota Sali otworzyły się i stanęła w nich Alexis, spochmurniał i wbił wzrok w talerz. Ignis zauważyła ten ruch i podniosła się patrząc na Bellę zabójczym wzrokiem.
- Ty mała, wredna zdziro…!

_________
Brak Bety. Za błędy przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz